W sierpniu w naszej szkole doszło do bezprecedensowej sytuacji. 1 i 2 klasa LO w związku z reorganizacją juniorskich rozgrywek, decyzją sztabu szkoleniowego, zostały zgłoszone do seniorskiej B Klasy. Mimo trudnych początków UKS SMS Rzeszów szybko się rozkręcił, po czym dobiegł do mety jako pierwszy i celuje w awans do wyższej klasy rozgrywkowej.
Wobec braku możliwości wystawienia najstarszego zespołu ZSMS Rzeszów w jednej z podkarpackich lig juniora młodszego decyzja kadry trenerskiej mogła być tylko jedna. Łączone dwie klasy liceum przystąpiły do rywalizacji z seniorami w Klasie B. Dla trenujących poniedziałek-piątek uczniów z Miłocińskiej 46, w teorii nie był to żaden problem, ale swoje wypracowane umiejętności trzeba było udowodnić na murawie. Piłka seniorska rządzi się swoimi prawami, i z tym aspektem musieli się uporać najstarsi gracze biało-czarnych.
– Bardzo jestem ciekaw, jak wypadniemy – powiedział nam przed startem rozgrywek trener Paweł Młynarczyk.
Opiekuna naszych „seniorów” pytamy, czy jego ciekawość została zaspokojona.
– Można powiedzieć, że tak, bo przekonałem się, że nasze zgłoszenie przyniosło pozytywne skutki. To była bez wątpienia słuszna decyzja, ponieważ nie ukrywam, że niektóre mecze więcej dały niż zagranie jednego meczu w Centralnej Lidze Juniorów – uważa szkoleniowiec.
– Może ta liga nie jest adekwatna do umiejętności chłopaków, ale od czegoś trzeba zacząć – dopowiada.
Mimo że egzamin w seniorach został zdany pozytywnie, nie od razu – mówiąc przysłowiowo – Kraków zbudowano. ZSMS na inaugurację sezonu przegrał 1-3 z Palkovią, i choć odkuł się w następnej kolejce, zwyciężając po dublecie Rafała Bajka z KS Terliczką, to w kolejnym pojedynku ponownie musiał uznać wyższość przeciwnika, przegrywając 0-2 z ŁKS-em Łukawiec. Po serii trzech gier team z Miłocińskiej zajmował trzecią od końca pozycję w tabeli ze stratą 7 „oczek” do lidera. Trzeba było rozpocząć więc pogoń za czołówką.
Piorunujący finisz
Wszystkie odpowiednie procesy wytworzone w trakcie treningów na dobre zafunkcjonowały dopiero w czwartym meczu. Biało-czarni nader pewnie pokonali ekipę z Brzózy Stadnickiej, aplikując jej pół tuzina goli. Do końca sezonu żołnierze Młynarczyka nie wykonali misji tylko raz, dzieląc się łupem z Jaworem Krzemienica. Finisz rundy jesiennej był jednak piorunujący. Na dwie kolejki przed końcem pierwszej części sezonu UKS SMS plasował się tuż poza podium, ze stratą 4 pkt do pierwszej lokaty. Nasi licealiści ani myśleli się poddawać, pokazali dojrzały, skuteczny futbol, a po wysokim triumfie z Głuchowianką, w którym po raz pierwszy trafili do bramki rywala aż 8 razy, zasiedli na zimową przerwę w fotelu lidera.
– Musieliśmy szybko przystosować się do piłki seniorskiej, do innego sposobu gry. Zrobiliśmy to bardzo sprawnie, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni – powiedział Sebastian Kuźniar, kapitan popularnych „Championów”.
– Trzeba było szybko zmienić myślenie chłopaków, bo inaczej nie daliby rady. W końcu zobaczyli, że gra z seniorami to nie jest głaskanie piłki, tylko trzeba ją sprawnie operować. Nie ujmując zawodnikom z B klasy, to im szybciej uwierzyliśmy, że trzeba grać piłką, a nie bawić się, to rywal miał problemy. Gdy odpuszczaliśmy, popełniając juniorskie błędy, przeciwnik to wykorzystywał i tak traciliśmy bramki – streszcza zaś trener Młynarczyk, którego pytamy, czy te rozgrywki dało się wygrać wyłącznie umiejętnościami.
– Biorąc pod uwagę, że mamy zespół 15-16 latków to decydowały tylko umiejętności. Nie możemy mówić bowiem o doświadczeniu – odpowiada.
– Naszym atutem jest fakt, że w odróżnieniu od rywali trenujemy każdego dnia i stajemy się coraz lepszą wersją siebie, co z biegiem czasu robi wielką różnicę na naszą korzyść – dopowiada Sebastian Kuźniar, który z 10. bramkami został najlepszym egzekutorem lidera.
Tworzy się kolektyw
Oprócz cieszenia się mianem mistrza jesieni biało-czarni okazali się także najlepiej strzelającą w lidze ekipą. ZSMS w 10 meczach zdobył 37 bramek. Strzelonych goli mogło być jednak znacznie więcej.
– Liczba trafień to jeden z największych plusów, choć niektórzy mieli tak rozregulowane celowniki, że mogliby już po jesieni zostać królami strzelców – uśmiecha się Paweł Młynarczyk.
Sternik naszych juniorów zwraca również uwagę, że w drużynie zaczyna tworzyć się kolektyw, co cieszy go najbardziej.
– Nawet na treningach widać, że chłopaki poczuli grę w seniorach. Uczestniczą w zajęciach ze sporym zaangażowaniem. Jakby ktoś poza szkoły chciał wziąć udział w ich treningu, musiałby się dostosować, inaczej zwyczajnie nie dałby rady. Oni sami zrozumieli, że muszą zasuwać. Zaczęła budować się w nich świadomość, że jak nie teraz, to później będzie za późno – zdradza szkoleniowiec, podkreślając również sporą zasługę rodziców w procesie scalania zespołu. Warto przypomnieć, iż dzięki ich inicjatywie i zaangażowaniu, niektóre mecze biało-czarnych transmitowane były na żywo.
Co ważne, oprócz gry w seniorach, nasi zawodnicy zostali też desygnowani do gry w „Okręgówce” juniora młodszego, aby ogrywać jak największą liczbę sporej grupy roczników: 2007-2008, do której sukcesywnie dochodził także rocznik 2009. SMS-iacy bezwzględnie zdominowali rywali, wygrywając wszystkie 8 spotkań, w których pokonywali bramkarzy aż 115 razy, tracąc zaledwie 2 gole.
– Widać było dużą różnicę między naszą grą a grą przeciwników, natomiast każdy mecz wykorzystujemy jako okazję do pokazania się z jak najlepszej strony i nikt nie myśli o tym, by kogokolwiek lekceważyć – zapewnia wspomniany kapitan.
Robota nieskończona
Wynik naszych „Championów” cieszy w szkole każdego. Przed młodymi piłkarzami wyborna szansa, aby w kolejnym sezonie spróbować swoich sił w wyższej lidze seniorskiej. Nasi uczniowie mówią wprost, co będzie interesowało ich na wiosnę.
– Oczywiście, jesteśmy zadowoleni z pozycji lidera, natomiast nie skończyliśmy naszej roboty. Została połowa rozgrywek, w której, patrząc na nasz rozwój jako zespołu i progres indywidualny każdego z nas, wspólnym celem jest zdominowanie wiosennych rozgrywek. Cel jest prosty – wygrać ligę – nie ma wątpliwości Sebastian Kuźniar.
– Moim zadaniem jest im tylko w tym pomóc – deklaruje zaś trener.
Szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że w zespole drzemie niesamowity potencjał, którego ani na chwilę nie wolno zaniedbać. Juniorzy, co prawda okazali się lepsi od seniorów, ale nie wszystko poszło tak, jak życzyłby sobie coach.
– Zawsze będzie jakiś niedosyt. Mówię to głównie przez zbyt łatwo stracone bramki, nie utrzymywaliśmy do końca koncentracji. Po drugie, nie zawsze poziom indywidualny był taki sam, pojawiały się zawahania. Po trzecie, wychodząc na boisko, brakowało tego, że jeżeli koledze nie idzie, to żeby ktoś mu pomógł, podniósł na duchu i jeszcze więcej walczył za niego. To jest taki aspekt, którego trzeba się nauczyć – podsumowuje Paweł Młynarczyk.
Klasa B: https://tiny.pl/cdt6q